wtorek, 3 lipca 2018

Rozdział 5 - Angelina & Aleksy

Angelina gnała przez ulice byle tylko dotrzeć do brata. Byle tylko wymazać okrutne wspomnienia związane z barem i idiotycznym blondynem, którego spotkała. Zakochany w sobie prostak. Może i uratowała mu życie i może pierwszy raz od śmierci Sama trzymała w dłoniach pistolet, ale samo uczucie było strasznie bolesne. Okrutniejszy stawał się fakt, że świat przestawał być normalny. Wariował! Ona wariowała. Czuła jak jej głowa staje się ociężała, a mróz przytłaczający. Zazwyczaj poruszała się do domu właśnie metrem albo miejskimi tramwajami. Tymczasem wysiadł prąd. W całym mieście nie było krzty światła, a gdzieniegdzie słychać było krzyki. Chciała, aby Aleksemu nic nie było. Co prawda, starszy brat był zawsze rozważniejszy i to on jako "głos rozsądku" podejmował wszelkie decyzje.
Musiała zabrać najważniejsze rzeczy - ciepłe ubrania, koce, jedzenie... w głowie notowała coraz więcej rzeczy, które były potrzebne.
Miała nadzieję, że Land Rover, którym zawsze podążał jej brat, był przygotowany. A może masakra nie dotarła jeszcze do dzielnicy, w której oni mieszkali? Dodatkowo, potrzebowali przenieść mamę do samochodu i poszukać bezpiecznego schronienia.
Dziewczyna po omacku szurała butami po śniegu. Bała się, że zaraz wyskoczy na nią jeden z zombie, a ona zwyczajnie sobie nie poradzi. Nie potrafiła walczyć. Dla takich jak ona, wyjściem była śmierć. Fani gier, w których główną frajdą była strzelanina pewnie byli zachwyceni. Szkoda tylko, że nie wiedzieli, że apokalipsa, która nadciągnęła, była prawdziwa.
***
Zapukała do drzwi. Cisza, która panowała przy domu, była niepokojąca. Wszystko wydawało się teraz niepokojące. Przez cały odcinek drogi do lokum oglądała się za siebie aż w końcu stwierdziła, że to koniec. Serce biło jej jak nigdy dotąd.
- A-A-Angelina - wyjąkał blondyn blady jak ściana.
Widziała w jego oczach strach. Miała wrażenie, że wie co się dzieje. Wpadła w jego ramiona i po prostu cieszyła się tymczasowym bezpieczeństwem. Czuła jego wodę kolońską mieszaną z jeszcze jakimiś perfumami, których nie była w stanie rozpoznać.
- Musimy wyjechać - powiedziała cicho. - Tu nie jest bezpiecznie.
Nim zdążyła dokończyć zdanie, rozpoczęło się chrobotanie o ściany. Szyba w kuchni pękła na drobne kawałeczki.
- Musimy wziąć mamę - dodała i już miała iść, gdy nagle zobaczyła jak jej brat stoi ze spuszczoną głową. - Aleks... co się stało? - zaczęła.
Cały dom był zabezpieczony zasłonami i wszelkimi innymi środkami, ale na nic się to zdało. Dźwięki kreatur były coraz bliżej, a napięcie między rodzeństwem sięgało zenitu.
- Czy ona - głos jej niesamowicie drżał.
Miała wrażenie, że zimno będące na zewnątrz przedostało się do jej ciała.
- Angie, mamy mało czasu. Bardzo mało. Wszystko ci wytłumaczę - mówił nerwowo chłopak, mający wrażenie zirytowanego a zarówno przestraszonego. - Musimy się zbierać.
Przegryzła wargę, ale nie odezwała się. Skinęła posłusznie głową i wzięła torbę, do której naprędce wpakowała ubrania i inne patałachy. Brutalny żart stał się naprawdę rzeczywistością. Nie była nawet zdolna do wykrzesania z siebie łez. Miała wrażenie, że jeśli to zrobi, całkowicie się posypie. Czekała ją podróż życia.
***
Aleksy czuł się paskudnie. Dezorientacja, szok czy niedowierzanie były tylko kilkoma elementami emocji, składających się na wewnętrzne załamanie. Nie okazywał go. Jechał pustą drogą, a obok niego siedziała siostra. Czuł się za nią odpowiedzialny, ale nie wiedział nawet co teraz powiedzieć. Z początku był zły, że jej nie ma, a teraz... wszystko wyparowało. Byli skazani na siebie.
Nie miał pojęcia gdzie jadą, byle jak najdalej od tego gówna. Nastawał ranek. Romanov, choć tak bardzo śpiący, nie mógł zmrużyć oka. Co prawda, poproszenie Angeliny o prowadzenie nie wydawało się najgorszym pomysłem, ale to on był głównym dowodzącym. Nie chciał jej zostawiać samej.
- Od kiedy ona... nie żyje? - wydusiła z siebie dziewczyna, opierając się ręką o szybę.
- Od północy - powiedział bez emocji.
Nie miał ochoty na rozmowę o tym, jakim jest nieudacznikiem, ale najwyraźniej na to się zapowiadało. Rozmowa ciągnęła się aż pod koła samochodu nie wpadł szwendacz. Ekstra. Szybę spowiła piękna pajęczyna. Jednak, to nie był koniec. Kreatura żyła i poruszała się w miarę szybko.
Poruszała. Dopóki ciemnowłosy koleś w okularach nie zaczął dźgać go raz po raz nożem, krzycząc "Allah Akbar!"
Jeśli chodziło o Aleksego to nie miał zamiaru wychodzić z samochodu i rozmawiać z tajemniczą osobą, za to blondynka przeciwnie.
- Czy ty się dobrze czujesz?! - krzyknęła do mężczyzny. - To nie jest horror, w którym bawisz się w seryjnego mordercę!
Była wyprowadzona z równowagi, to na pewno. Adrenalina przepełniała jej żyły, a serce raz po raz biło coraz szybciej.
- No, no, mia. Jestem Gary! - wyszczerzył się. - Gary Grey. Ii... szukam transportu, a wy jesteście jednym, na jaki trafiłem. Te paskudy są strasznie namolne. Gdzie jedziecie?
Aleksy wysiadł. Widział piorunujący wzrok Angeliny, dlatego musiał działać szybko.
- Gary? - Koleś spojrzał na niego. - Wydajesz się być miłym kolegą i w ogóle, ale nie znamy cię. Mamy mało czasu.
Chłopakowi zrzedła mina, ale nie poddawał się.
- Ale... to tylko kawałek! Obóz, który rozbili moi kumple jest piętnaście kilometrów stąd! No proooszę. Nie będę się odzywał, czasem nawet oddychał. Chyba macie jeszcze serce, nie?
- Chyba - powtórzył Aleksy.
A więc obóz. Jeśli to była jedna z melin, odjadą wraz z Angie dalej, ale ten Gary miał niezłe informacje.
- Skąd wiesz, że twoi znajomi mają obóz? - zapytał, kiedy wszyscy już wsiedli do środka.
- Mamy zmodyfikowane krótkofalówki działające na duże odległości, no wiecie, byliśmy przygotowani na apokalipsę.
Nie pytał o więcej. Był zmęczony. Kierownica rozmazywała my się przed oczami, a senne marzenia tańczyły w głowie.
- Aleks? - zapytała blondynka. - Zmienię cię.
Dopiero po chwili zorientował się, że dziewczyna coś do niego mówiła. Zobaczył stację benzynową i aż się uśmiechnął. Bak był prawie, że pusty, a on mógł choć na chwilę się zdrzemnąć, jeśli nie było tam żadnych szwendaczy. Na wszelki wypadek wyciągnął narzędzie, które zdążył wziąć z domu.
- Zrobimy krótki postój - zarządził.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz